Liczba wyświetleń w zeszłym tygodniu

poniedziałek, 31 stycznia 2011

Opium w rosole, opium w poezji




Pora roku nie sprzyja rozbieraniu się do rosołu, a raczej jego gotowaniu, by się nie przeziębic, a jeżeli już się tak stało, to by się rozgrzac i wypocic choróbsko wstrętne. Rosół ma magiczną moc i wiedzą o tym nie tylko kasłający i zakatarzeni. Doskonale zdawała sobie z tego sprawę niejaka Geniusia Pombke (naprawdę Aurelia Jedwabińska), bohaterka powieści Małgorzaty Musierowicz - autorki popularnej serii książek dziewczeńskich (ach, gdyby chłopcy zechcieli czasem do nich zajrzec, mieliby okazję lepiej poznac dziewczeńskie serca i dusze). Wracam jednak do Aurelii, która pewnego dnia ni stąd ni zowąd zjawia się u rodziny Lewandowskich, kończącej właśnie spożywanie rosołu z wołowiny: "Przy stole panował rozgardiasz i szczęk jak na polu bitwy. Sztucce zgrzytały o fajans, co chwila (...) zrywał się huraganowy śmiech". Geniusia Aurelia pozazdrościła Lewandowskim nie stołu (w jej domu stały takie meble, że Lewandowscy mogli o nich tylko pomarzyc), nie tego, co na nim (status materialny jej rodziców był przecież o wiele wyższy), ale tego, że WSPÓLNIE przy tym STOLE zasiadają. "Widziałam przez okno jak tu jest fajnie. Wszyscy siedzą i jedzą. I się śmieją. To przyszłam" - odpowiada dziewczynka pytana o powód zaskakującej wizyty. Autorka nadała powieści tytuł "Opium w rosole" i tak, posługując się rosołem, uświadamia banalną wydawałoby się prawdę: czasu spędzonego wśród ludzi kochanych i kochających nic nie jest w stanie zastąpic (wzdrygamy się na banały, ale czasem to one właśnie są najprawdziwsze).
O tym, że odwołując się do motywu rosołu, można pisac o miłości, przekonuje także Konstanty Ildefons Gałczyński w wierszu "Piosenka":

"Moja mała bardzo lubi rosół
Moja smagła, moja smukła,
Gdy je rosół, to ja jestem wesół,
Bo to szczęście, gdy jest rosół i bułka.

W oberży dla bezrobotnej inteligencji,
Pod afiszem Ligii Morskiej i Rzecznej,
Moja mała ma miejsce bezpieczne,
Dużą łyżkę trzyma w małej ręce.

Tuż w szachy grają dwa biedne diabły -
Śnieg, śnieg po Wilnie hula.
Kreślę na dłoni smukłej i smagłej
Drogę dla bajki o Trzech Królach.

Przywykliśmy do faktu, że poeci, pisząc o obiekcie uczuc, podziwiają oczy, włosy i usta ukochanych, a tu, proszę - zachwyt nad prostą rzeczą - ukochana (zwana czule "małą"; każda kobieta, także ta większych rozmiarów lubi, gdy wybranek serca tak się do nie zwraca) je rosół. Tylko tyle i aż tyle.
Lubię gotowac rosół, bo chociaż jest prosty w wykonaniu, za każdym razem może inaczej smakowac. Zależy to nie tylko od proporcji jego stałych składników (raz więcej marchewki, raz selera, raz z makaronem, innym razem na przykład z cielęcym kuleczkami), ale przede wszystkim od tego dla kogo go gotujemy i z kim go zjadamy. Przyprawiony MIŁOSCIĄ smakuje najlepiej.
Pani Lewandowska z powieści Małgorzaty Musierowicz po obiedzie zwykła podawac kompot. Zarówno gruszkowy jak i wiśniowy smakował Geniusi znakomicie. Ja też proponuję kompot, a do niego (ewentualnie po nim) przeczytanie chociaż jednego wiersza Mistrza Ildefonsa. Jego liryczna kuchnia smakuje wybornie! Smacznego!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz